Po takim początku aż chciało się oglądać dalej film. Ogólnie bez rewelacji ale za klimat,
pierwszą scenę daję 9!
Ale nie w każdej scenie gra Mendes ;)
Nasz stary dobry znajomy, Kubrick, jest mistrzem w użyciu piosenek w filmie. "Mechaniczna pomarańcza", "Full Metal Jacket", "Lśnienie". Dziś gdy reżyserzy nie wiedzą jak sobie poradzić z emocjami bohatera w filmie, to od razu wrzucają masę piosenek, a nie o to chodzi. Wszystko musi być wyważone i odpowiednio dopasowane do sceny. Kubrick doskonale o tym wiedział.
To fakt, że nie w każdej będzie tak gorąca kobieta:) Aż dziwię się, że ten motyw muzyczny nie jest rozchwytywany w filmach - pasowałby czasami idealnie. Choćby w Boogie Nights Anderson mógł użyć w jakiejś scenie bo poruszał ten wspaniały okres czasu przełomu lat 70/80.
Dla mnie Kubrick osiągnął apogeum swoich możliwości w temacie - "synchronizacja muzyki i obrazu" w Mechanicznej Pomarańczy. Ma się wrażenie, że obrazy były tworzone pod Symfonie Ludwiga czy elektroniczne kawałki no właśnie - wtedy jeszcze mężczyzny (w Lśnieniu już była to kobieta), który w niedługim czasie po filmie zmienił płeć i do dziś egzystuje jako Wendy Carlos :)
http://www.stopklatka.pl/artykuly/artykul.asp?wi=56123 - nie czytałem jeszcze bo niedawno się dopiero natknąłem, ale z tego co patrzyłem dobry artykuł :)